Menu glówne:
FACET W...
podda³em siê nie-istnieniu,
w obcym miejscu
nadzieje swe odda³em
facetowi w kapeluszu
nie powiedzia³ nic
-zaœmia³ tylko siê-
³zy p³yn¹
smutkiem otulone,
odda³em nadzieje
facetowi w czarnej kurtce
nie powiedzia³ nic
-zaœmia³ tylko siê-
deszcz strumieniem
sp³ukuje moje sny,
odda³em mi³oœæ
facetowi ze z³ym wzrokiem
nie powiedzia³ nic
-zaœmia³ tylko siê-
THIN LINE
i walk the thin line
between then and yesterday
(running away from something)
i walk the thin line
between now and tomorrow
(looking for lost dreams)
i walk the thin line
between hate and loving you
(do i really know these feelings)
i walk the thin line of today
i'll walk the thin line tomorrow
i'll walk it everyday
KOLEJNY RAZ
kolejny dzieñ przeciek³ mi przez palce
kolejna noc - tak d³uga, nieskoñczona
poraz kolejny samotnie
na ksiê¿yc patrzê
poraz kolejny p³aczê
pod promieniem s³oñca
kolejny dzieñ przeciek³ mi przez palce
kolejny raz spóŸni³em siê z pytaniem
kolejny raz nie us³ysz³em odpowiedzi
kolejny raz
pomiêdzy
bólem a rzeczywistoœcia stanê
BAR WIECZNOή
przy butelce wódki
w barze wiecznoϾ
siedz¹ zagubione twarze,
w szklance goryczy
topi¹c wspomnienia i smutek ¿ycia.
w barze wiecznoϾ
przy nie koncz¹cej siê kawie
gin¹ we wrzawie szeptu s³owa,
a zgie³k porywa rozgrzane myœli
studz¹c je w krople-³zy lodowate
cicho gin¹ce pod nogami,
i drêtwota, wróg odwieczny
za wygran¹ nie daje
gdy przed barem wiecznoϾ
kolejny staje szary autobus
z szarymi pasazerami.
i znów wdziêczy siê kufel piwa
bo wie ze dusze nowe
wejd¹ w wieczny przystanek
w tym barze i zapomn¹
gdzie s¹ i przestan¹ szukac
swego przeznaczenia
DZIWNY CZAS
betonowa wioska
¿elazny czas
zamkniêty w bezsensie
¿ycia cz³owieka kszta³t
zimne twarze
sztywne rece
szklane oczy
stukotu serca brak
nic nie mowi¹c
¿yj¹ tak
pod pr¹d logiki
wszelkiego zaprzeczenia
- zastraszeni -
id¹ przed siebie
w nik¹d zapatrzeni
id¹ bez wiary
id¹ bez nadzieji
¿e ciep³y dotyk
s³onca
do nich kiedyœ wróci
WENUS
przyæmione swiat³o œwiecy,
ciche dzwiêki
mi³osnej sonaty
- on wyczekujacy
Wenus
- ona nadchodzi,
miêkko porusza biodrami
tañcz¹c do rytmu muzyki
i coraz g³oœniejszego
bicia jego serca,
stane³a przed nim i
wysuwaj¹c siê powoli
z codziennej pow³oki
kusi, omamia
jak motyl co
wdziêki swoje ods³ania
przed œwiatem,
i ju¿ nim zaw³adnê³a
bez koñca
bez reszty,
spleceni w jednoœci
zapamietani w sobie,
rytmicznym ruchem...
...œwieca zgas³a.
POS¥G
g³ebia twoich oczu tajemnicza
pustka w g³osie
martwe s³owa, bez echa
zimny dotyk rêki,
twarz tak smutna.
pos¹g, cieñ kobiety.
pozwól rozpaliæ serce twoje
tym uczuciem wynios³ym - wiecznym
co nas jak ¿eglarzy na morzu
prowadzi do portu
podczas burz i zamieci.
pozwól dotkn¹æ siê
ciep³ym poca³unkiem
szczêœcia i roztopiæ
lodowate ³zy twojej duszy
pozwól siê kochaæ,
nie odpychaj mi³oœci
niech zap³onie
raz jeszcze œwiat,
œwiat szczêœliwoœci.
PROWOKACJA
oto moja prowokacja
kacja.. acja
twoim by³em
wrogiem, panem
i kochankiem.
oto twoja eksterminacja
nacja.. acja
czyjeœ serce le¿y
na mej d³oni
m³otem z³oœci
rozp³aszczone.
oto moja rezolucja
lucja..ucja
odejdŸ st¹d póki
jeszcze mo¿esz,
póki jeszcze
stoisz i oddychasz.
oto moja deklaracja
racja.. acja
nigdy!
nie!
bêdziemy!
razem!
PIÊÆ MINUT
piêæ minut
jeszcze zosta³o
ostanie minut piêæ
jak to wszystko
i dlaczego tak siê sta³o
¿e minut tych prawie zabrak³o?
¿e minut mam tylko piêæ?
a¿ piêæ minut
zdawa³o by siê - kupa czasu
lecz jednak
gdy pi¹ta minie minuta
bêdê spóŸniony o te
minut piêæ i ucieknie
ostatni autobus do Ciebie
a Ty zostawisz mnie,
odlecisz bez po¿egnania
w minucie szóstej...
do W³och...
OPAD£E LIŒCIE
otwart¹ d³oni¹
œwiat przykrywam, obejmujê
Ÿrenic¹,
okiem znudzonym
dotykam codziennoœci,
wskazuj¹cym palcem
w wiecznoœci mieszam
szklance,
i gryz¹c j¹
do bólu krzyczê,
wrzaskiem rynsztoku,
poœród opad³ych jak liœcie
istnien
ustawiam siê z nimi
w kolejce po ja³mu¿nê
z rêki
bat trzymaj¹cej,
z rêki
biczem karz¹cej,
z rêki
karmi¹cej mnie
codziennoœcia
ucz¹cej mnie przetrwania,
odpornoœci w chorobie tej
zwanej ¿yciem.
CZWARTY WYMIAR
czwarty wymiar
intryguje mnie, dotyka,
naprzeciw usadowi³ siê
jak lustro
z krzywym odbiciem mego ¿ycia.
przegl¹dam siê w nim
w nim siê zanurzam,
czwarty wymiar
wchodzi w moj¹ duszê
porywa mnie w przestworza
bez koñca p³yne, lecê
w odch³ani wiecznej,
bez dna czy widnokrêgu
jestem cieniem na œcianie
jestem myœl¹ ulotn¹
bez miejsca koñcowego
przeznaczenia,
jestem brakujacym ogniwem
w ³ancuchu cz¹stki mojego
czasu istnienia
jestem...wymiarem czwartym?
PRZES£UCHANIE
¿elazna dama
kobieta urocza,
piêknoœæ zimna,
sztywnym wzrokiem
patrzy tak
jakby chêæ mia³a
i zaraz chcia³a
zamkn¹æ mnie w sobie
krwi mi utoczyæ
porwaæ mnie
gdzieœ daleko,
w stany
jak¿e odmienne,
i kazaæ siê
wyspowiadaæ
WÊDROWIEC
³z¹ zwil¿ony,
policzek,
usta s³one,
p³acz¹ce
oczy,
szlochem rozdarte
wargi,
d³onie
zaciœniête w piêœci
krzykiem
niemocy
strasz¹
umar³e serca.
cieniem nie kochania
pokryte drogi
kurz zapomnienia
zakrywa
mnie
- wêdrowca -
PRZYJACIÓ£KA
i kiedy dotknê ciebie,
raz jeszcze,
dreszcze rozkoszy pobiegn¹
wzd³u¿ palców moich,
i kiedy ustami
przylgnê do ciebie
zapomnê o wszystkim,
o œwiecie ca³ym.
bo tylko wtedy gdy
stoisz przedemn¹ kusz¹ca,
rozkosz¹ tak wype³niona
po brzegi prawie,
to tylko wtedy wiem
ze gdy ciê w gard³o wcisnê
poczujê siê lepiej
bo bêdê pijany....
KAMIEÑ
na wysokiej górze
pod niebios sklepieniem
wiatrem i deszczem
wyrzeŸbiony
sk¹pany s³onca promieniem,
srebrnym swiat³em ksiê¿yca
oblepiony jak mchem
przyprószony
kamien,
o cz³owieczym kszta³cie,
nie myœli, nie czuje
nie wie co to miloϾ
nie zna nienawiœci
ani uwielbienia,
nie têskni za dotykiem
rêki czy ust gor¹cych
poca³unku
kamien,
zamarzniêty w latach
wiekami otulony
stoi, le¿y, wypoczywa
trwa.